Wyszłam z pokoju i zaczęłam zwiedzać nowy dom. Był on znacznie większy od poprzedniego. Tutaj każdy miał swój pokój.
Gdy weszłam do salonu zobaczyłam tam moje rodzeństwo.
- I co? Podoba się dom? - pytanie skierowała do mnie Moni.
- Baaardzo. Jest coś do jedzenia?
- Nie, ale możesz się przejść do sklepu. No i przy okazji pozwiedzasz okolice.
- Dobra, ja idę ogarnąć i zaraz wracam - pobiegłam do swojego pokoju. Z walizki wyjęłam zestaw w który następnie się przebrałam. Wróciłam do salonu.
- Nie widzieliście mojej deski? - zapytałam krążąc po domu.
- W garażu! - krzyknął Alex.
- Dzięki! - odkrzyknęłam. Wpadłam do pomieszczenia gdzie znajdowało się moje cacko. Weszłam z powrotem do domu.
- Dacie na jedzenie?
- Wyjmij z mojego portwela. Kup jakieś pieczywo i coś na obkład.
- Dobrze - ruszyłam do kuchni gdzie była torebka siostry. Wzięłam pieniądze, po czym wyszłam z domu. Podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam "Whataya Want from Me" Adama Lamberta. Wskoczyłam na deskę i zaczęłam jechać. Jak ja kocham ten wiatr we włosach.
Gdy wreście znalazłam sklep weszłam do niego. Wzięłam wszystko czego potrzebowałam i ruszyłam do kasy. Kolejka była dość spora. To sobie poczekam... Kurcze, jakby nie mogłoby być tu więcej kas. Wreście moja kolej! Podałam kasjerce wyznaczoną cenę i kiedy miałam już iść jak na złość wypadł mi telefon z kieszeni. Schyliłam się po niego, ale ktoś najwidoczniej też miał taki zamiar, bo w tym samym momencie złapaliśmy za mojego Iphona. Spojrzeliśmy się na siebie.
- Dziękuję - wymamrotałam, a brunet się uśmiechnął.
- Nie ma za co - odpowiedział po czym odszedł. Ja natomiast wyszłam z budynku, a tam zaczęli dobierać się do mnie jakieś typy.
- Nowa w okolicy? - zapytał jeden.
- Co tam, że nowa. Ważne, że ładne - powiedział inny. Już raz miałam taką sytuację, w Chicago. Zaczęli mnie dotykać. Ja się wyrywałam, ale ich było więcej.
- Proszę, puśćcie mnie - zaczęłam piszczeć, a jeden z nich zdzielił mnie w twarz. Zamknęłam oczy, bo nie mogłam nic innego zrobić jak czekać na najgorsze. Lecz to się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy, a przede mną stał ten sam brunet o piwnych oczach co w sklepie.
- Nic ci nie jest? -zapytał podchodząc bliżej - może odprowadzić cię do domu?
- Jak chcesz - powiedziałam.
- Daj, wezmę ją - powiedział wskazując na deskę. Podałam mu ją z lekkim uśmiechem. Zaczęliśmy iść w kierunku mojego domu.
- Jak masz na imię? - zapytał po chwili ciszy.
- Rosalie, ale wolę Rose.
- A ja Jaidon, a lepiej jest Jai.
- Miło mi- wyciągnęłam rękę, a on ją uściskał. Pod koniec naszej podróży Jai się odezwał.
- Trochę małomówna jesteś. Zupełnie jak mój brat.
- Masz brata?
- Ha! Nawet dwóch. A ty masz jakieś rodzeństwo?
- Starszą siostrę i brata.
- A ja mam dwóch starszych braci. No w sumie to Luke jest zaledwie 2 minuty starszy.
- Aha. Akurat jesteśmy pod moim domem.
- Żartujesz prawda?
- Nie? A czemu miałabym żartować?
- Bo mieszkamy obok siebie - powiedział wskazując na biały dom tuż obok mój
- Rose, chodź! Głodni jesteśmy! - zza okna wydobył się krzyk Alexa.
- Już idę! - okrzyknęłam - a tobie dziękuję za uratowanie mnie. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
- Pa Rose - krzyknął przy swoim domu, ja mu odkiwałam i weszłam do domu. Tam siostra z bratem zasypali mnie masą pytań. Ja je zignorowałam, wchodząc do kuchni.
- Państwo mają zamiar jeść czy mam zjeść sama? - zapytałam wychylając się z pomieszczenia.
- Już idziemy.
Śniadanie zjedliśmy, w międzyczasie rozmawialiśmy. Opowiedziałam im co się stało pod sklepem i co zrobił Jaidon.
- Fajny chłopiec, wydawał się sympatyczny - powiedział Alexander.
- A do tego mieszka obok nas wraz ze starszymi braćmi, Jai i jakiś Luke to bliźniacy.
- Trochę o nim wiesz.
- Tylko troszkę, zmieńmy temat.
- Na jaki?
- Jutro mam iść do szkoły. A ja nawet nie wiem gdzie ona jest.
- Ja wiem!
- To jutro mnie zawieziesz M.
- Nawet miałam taki plan, bo jutro idziemy do pracy.
Posprzątałam po posiłku i postanowiłam się przejść po okolicy.
- Idę się przejść! - krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź wyszłam. Włączyłam muzykę, a w słuchawkach usłyszałam początek piosenki. Zaczęłam krążyć po okolicy. Idąc parkiem ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto - znałam jego głos i to musiał być on.
- Czyżby Jai? Mój sąsiad?
- Brawo! - objął mnie ramieniem i zaczęliśmy iść dalej - chcesz wpaść do mnie? Poznasz moją wesołą rodzinkę.
- Jak chcesz to możemy iść - tak ruszyliśmy do domu Jai'a. Gdy podeszliśmy do skrzynki pocztowej zauważyłam napis Brooks.
- Nie mówiłeś, że nazywasz się Brooks.
- A czy to ważne?- odpowiedział pytaniem. Otworzył brązowe drzwi i krzyknął- Mamo! Chłopaki! Mamy gościa!
I jak na zawołanie po schodach zbiegła dwójka chłopaków, a z jednego pomieszczenia wynurzyła się średniego wzrostu kobieta o kruczoczarnych włosach. Wszyscy podeszli do mnie. Jeden z chłopaków był taki sam jak Jai. To zapewne jest Luke.
- Ja jestem Gina, mama Jaidona, Luke'a i Beau. A ty zapewne jesteś Rosalie. Jai cały czas ... - pani Gina nie mogła skończyć, bo najmłodszy z Brooks'ów zatkał jej usta.
- Jai to nie jest zbyt miłe- mruknął Luke.
- Chodźmy już - Brooks załapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć po schodach do góry.
- Dokąd? - zapytałam.
- Do mojego i Luke'a pokoju - weszliśmy do czerwono-białego pokoju. Znajdowało się tam piętrowe łóżko i bałagan jakiego nie widziałam. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Pokój jak każdego nastolatka. Plakaty na ścianach.
- To na którym łóżku śpisz? - zapytałam wskakując na górne łóżko.
- Może lepiej zejdź z tego łóżka - mruknął brunet i stanął między moimi nogami.
- Czemu? - kiedy Jai miał coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł jego bliźniak.
- Byś trzymał swoją dziewczynę na swoim łóżku, a nie na moim JJ.
- Dlatego - powiedział, po czym wziął mnie na ręce i usadowił na swoich kolanach na jego łóżku.
- A może byśmy tak spróbowali? - wyszeptał mi do ucha.
- A co dokładnie? - zapytałam udając, że nie wiem o co mu chodzi. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Ten nic nie odpowiedział tylko wbił się w moje usta. Ja oddałam pocałunek, a nawet pogłębiłam.
- Kurde, czy moglibyście przestać?! Całe łóżko się przez was trzęsie! - krzyknął starszy z bliźniaków i zeskoczył z łóżka. Wyszedł z pokoju przeklinając coś pod nosem. Chwilę potem wybuchneliśmy śmiechem.
- On zawsze taki jest? - zapytałam już uspokojona.
- Nie, tylko wtedy gdy się zakocha - po tych słowach Jai znieruchomiał. Chyba dopiero teraz się zorientował co powiedział.
- Może ja już pójdę, a wy obgadacie? - wstałam po czym zaczęłam kierować się do wyjścia. Będąc przed drzwiami wejściowymi ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się, a tym ktosiem był Luke.
- Żebyś tylko nie żałowała tego związku - szepnął po czym odszedł.
- Do widzenia! - krzyknęłam po czym opuściłam dom Brooks'ów. Zaczęłam zastanawiać się nad słowami starszego z bliźniaków. Żebyś tylko nie żałowała tego związku. O co mogło mu chodzić? Myślałam nad tym całą resztę dnia. Wieczorem zasnęłam myśląc o zbliżającym się pierwszym dniu w nowej szkole.
~*~*~
Cześć, dodaję rozdział dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam i nie będę miała kiedy go dodać.
Chwila...wróć. To już dzisiaj wyjeżdżam. Wypadałoby iść spać.
Jak myślicie, o co chodziło Lukeey'owi?
To wiem tylko ja ^.^
Zapraszam Was do komentowania, bo do tej pory komentuje tylko jedna osoba.
Mam nadzieję, że jest Was jednak więcej niż ta jedyna osoba...
Dobra, życzę miłego weekendu;)
Super historia. Extra. Już ją lubię. Fajnie piszesz. Będę tu wpadać. Zasługujesz na mnóstwo komentarzy. Dlaczego tu jestem i dodaje swoją opinię. Super, super j super. Wpadaj do mnie: http://leonetta-siempre-lv.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTak, wielkie sorry za spam. Pozdrawiam i życzę udanych wakacji. Buziak.
Melloniasta:*
super sie zapowiada (: fajnie piszesz, tylko czy to wszystko nie za szybko się dzieje? xx
OdpowiedzUsuńsuper sie zapowiada (: fajnie piszesz, tylko czy to wszystko nie za szybko się dzieje? xx
OdpowiedzUsuńTo tak ma być :)
Usuńokej haha
Usuńokej haha
Usuńokej haha
UsuńSzkoła w TVN( leci w TV) xD!
OdpowiedzUsuńKto chce już do szkoły realistycznej!
Już za sześć dni :(
Dlaczego wakacje nie mogą trwać 10 miesięcy,a szkoła 2?!
A co do rozdziału to cudowatyczny i genialistyczny...