8 stycznia 2016

Chapter XI

- Mam dość!! Zostaw mnie w spokoju! - wybiegłam przed klub i usiadłam się na schodach. Pewnie zastanawiacie się co się dzieje. Otóż tłumaczę. Od kiedy mamy przerwę od szkoły (czyli prawie tydzień) chodzimy na imprezy. W sumie to Luke chodzi się bawić a ja robię za opiekunkę. Czemu się na to zgodziłam? Chyba dlatego, że on przed tym jak byliśmy razem był po prostu imprezowiczem i pomyślałam że mu tego brakuje. Ale sprawy zabrnęły za daleko. Zaczął ćpać, tak ćpać! Ale to jeszcze nic. Jakby zapominał że chodzę tam z nim. Podrywa inne lafiryndy. Teraz wyszłam z kolejnego klubu, który dzisiaj odwiedziliśmy. Serdecznie mam dość. Luke przesadził. Powiedziałam mu że mam na dzisiaj dosyć i że chcę już wracać. Ten mi zaś odpowiedział że mogę sobie iść a on sobie towarzystwo znajdzie. Zdenerwowana wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam do Jai'a by mnie odebrał, ale i tak musiałam na niego czekać. No to poszłam do łazienki. A to co tam zobaczyłam... Luke, mój Luke obściskiwał się z jakąś wytapetowaną blondyną. Zaczęłam na niego krzyczeć i wreście znalazłam się tu.
Wytarłam mokre policzki, bo zauważyłam auto młodszego z bliźniaków. Weszłam do niego i oparłam swoją głowę o oparcie.
- Co jest? - ciszę przerwał szatyn. Tylko że jego głos był taki inny... Jakby chwilę temu płakał. Spojrzałam na niego. Oczy czerwone, podkrążone.
- A co ma być? Mam po prostu dość życia. Co byś zrobił gdybyś zobaczył kogoś kogo kochasz całującego się z Bóg wie kim? - zacisnął szczenkę i nagle zjechał na pobocze. Głowę oparł o kierownice a ręce jeszcze mocniej na niej zacisnął. Cicho szlochał.
- Jai? - spojrzał na mnie i się do mnie przytulił. Teraz moczył mi koszulkę ale nie przeszkadzało mi to. Traktujemy się jak rodzeństwo.
- Ariana, ona... i Nathan.
- Nie musisz nic już mówić. Możesz jechać, czy ja mam prowadzić?
- A umiesz? - przetarł oczy.
- Umiem, tylko że nie mam prawa jazdy.
- To będę prowadził cię po takich drogach, gdzie nigdy policja nie stoi, ok?
- No spoko.

Dojechaliśmy pod mój dom.
- Może zostaniesz? Nie chcę być teraz sama, zwłaszcza iż Luke ma tu wrócić.
- Okey, to zostanę - wysiedliśmy z auta i weszliśmy do budynku - to co będziemy robić?
- Hmm... Możemy jakiś film obejrzeć.
- No to ja czegoś poszukam, a ty zrób popcorn czy coś.
Wreście jakoś ciekawiej spędzę ten wieczór. Nie na imprezach jako niańka, tylko na seansie filmowym z przyjacielem. 

Oglądając komedię usłyszałam trzaskanie drzwiami. Wiedziałam kto przyszedł. Do salonu wszedł on - Luke.
- Co tu się odpierdala?! - krzyknął patrząc na mnie i Jai'a siedzących na podłodze, jedzących lody i przykrytych kocami.
- Nic, oglądamy filmy - powiedział mój towarzysz, który najwyraźniej zobaczył w jakim stanie jestem. Oczy zaszły mi łzami, próbowałam nie wybuchnąć płaczem.
- Dziwne, że akurat ty i MOJA dziewczyna - specjalnie podkreślił słowo moja.
- Chyba była - mruknęłam patrząc na przed siebie. Nie chciałam na niego patrzeć, ale i tak czułam jego wzrok ba sobie.
- Jak to była?!? Kurwa jak?!?
- Normalnie, mogłeś nie lizać się z tą laską w kiblu!
- Jaką laską?! 
- Czyżby te twoje narkotyki skutkowały zanikami pamięci? Brawo! A teraz zabieraj swoje manatki i wracaj do siebie do domu.
Wyszłam z pomieszczenia i usiadłam się u siebie w pokoju na podłodze opierając się o drzwi uprzednio je zamykając. Mogłam się nie zgadzać na wychodzenie na te imprezy, mogłam nie zgadzać się na zostanie jego dziewczyną, mogłam nawet z nim nie jechać na ten biwak, mogłam wcale nie przyjeżdżać do Melbourne!

••••
Witam państwa bardzo serdecznie, tutaj Lauren.
Powracam z kolejnym rozdziałem ❤️
Co sądzicie, czy Rose wybaczy Luke'owi, czy on będzie ją wogóle próbował przeprosić? A jeżeli tak to w jaki sposób?
Tego wszystkiego dowiecie się już niebawem :)

A tak bdw to strasznie spadła "oglądalnoś" rozdziałów. Coraz mniej osób to czyta, komentuje.
Jeżeli doszedłeś/aś do tego momentu to napis w komentarzu, nwm... Kokosowy bananowiec xD
Wtedy będę wiedziała kto czyta notatki pod rozdziałami i czy opłaca się je pisać ;3
Dobranoc

27 grudnia 2015

Chapter X

Wstałam o 6:30. Leniwie się przeciągnęłam i powoli zaczęłam się szykować. Wybrałam czarne rurki i biały T-shirt z nadrukami.
Gotowa poszłam do kuchni. Zaczęłam robić sobie śniadanie, czyli płatki kukurydziane z ciepłym mlekiem. Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zlewu. Wzięłam jogurt i schowałam go do torby. 
- Rose... Musimy porozmawiać - za swoimi plecami usłyszałam głos Monici.
- O czym?
- Ja i Alex niestety musimy wyjechać do Europy na 2 miesiące. Na twoje urodziny wrócimy.
- Fajnie - mruknęłam i wyszłam z domu. Spojrzałam na zegarek. 7:00... Może pójdę Luke'a obudzić, bo on wstaje chwile przed wyjściem po mnie do szkoły. Stanęłam przed drzwiami. Wyjęłam telefon i wybrałam nr. do Jai'a. Wiem, że wstaje bardzo wcześnie więc odebrał po trzech sygnałach.
- Halo?
- Weź mi otwórz JJ.
- Już lecę.
Chwilę później drzwi się otworzyły. Chłopak miał na sobie szare dresy i zieloną koszulkę, na ramieniu miał ręcznik kuchenny. Weszłam do środka i się z nim przywitałam.
- Idę po wiadro - ten facet normalnie czyta mi w myślach! Weszłam po schodach do góry i skierowałam się do pokoju bliźniaków. Lukeey spał przodem do ściany. Miał przykryta głowę kocem. Obok mnie pojawił się najmłodszy z braci. Trzymał wiadro z wodą. Zamoczyłam w niej palec. Zimna...
- Mam pomysł, poczekaj. 
Najciszej jak umiem weszłam na łóżko. Położyłam się koło niego.
- Misiek, wstawaj - mruczałam lekko go szturchając. Ten nie reagował. Zeskoczyłam na dół.
- Dajesz Jai.
- Oj będzie się działo...
Stanął kilka milimetrów przed łóżkiem i wylał całą zawartość wiadra na brązowookiego. Ten powoli się podniósł i mówię wam, gdyby wzrok zabijał to Jaidon leżałby martwy. Ten zaś w popłochu wyleciał z pokoju i było tylko słychać jak zleciał z hukiem po schodach, potem tylko trzask drzwi. Ja z Luke'iem wyszliśmy na korytarz. Pani Gina i Beau pomagali zanieść obolałego chłopaka do, jak mniemam auta.
- Dzieci, wy idźcie do szkoły a my zawieziemy go do szpitala. Coś z ręką i nogą.
I wyszli. Jai to taka ciapa...
- Ty idź się ubrać, a ja zrobię ci śniadanie, okey?
- Już lecę.
Poszłam do kuchni gdzie wyjęłam z lodówki ogórki, pomidory, jakieś szynki i serki. Z szafki wyjęłam pieczywo i zaczęłam szykować kanapki.

- Idziemy? - mój chłopak złapał mnie za rękę. Pokiwałam głową i ruszyliśmy. 
- Luke...
- Tak kochanie?
- Bo Alex i Monica wyjechali na 2 miesiące do Europy i czy nie chciałbyś na ten okres u mnie zamieszkał?
- Nie ma problemu, dla ciebie wszystko mi amore.
- Luuukee...
- Co??
- Przestań tak mówić! Wiesz że nic nie rozumiem. 
- Oj dobra dobra, chodź.
Z racji iż byliśmy już na miejscu musieliśmy iść na aulę, gdzie odbywał się apel roboczy. Wraz z Lukeey'em zajeliśmy miejsca pod oknem. Chwilę potem obok nas usiadł Jai z Ari. Na środek wyszedł dyrektor i zaczął swoje przemówienie:
- Moi drodzy uczniowie. Pewnie dla was to dobre wieści, ale wiem również że coniektórym może się to niespodobać. Przez najbliższy miesiąc nie będziecie chodzić do szkoły. Nasza szkoła potrzebuje gruntownych remontów. Termin powrotu pojawi się na oficjalnym fanfage'u szkoły na Facebook'u. Mo, to wszystko. Wraz z wychowawcami idźcie do klas. Dzisiaj już lekcji nie będzie - apel się zakończył, a my wraz z panią Roger poszliśmy do jej klasy - klasy historycznej. Usiadłam z moim chłopakiem w ostatniej ławce.
- Przez tą godzinę macie wolne, róbcie co chcecie, ja muszę iść do dyrektora.
I wyszła. Odwróciłam swój wzrok na szatyna, który szczerzył się jak głupi do sera.
- Umm... Co ci jest? 
- Nic, co robimy po tej lekcji? No po tym jak wyjdziemy z tąd.
- Nie wiem,  a co chcesz robić? - ten zaczął śmiesznie ruszać brwiami - zbok!
- Nie zbok tylko facet. Jak każdy mam jakieś potrzeby, no nie?
- Lukeey, czy musimy o takich rzeczach hadać właśnie w szkole?
- Nie, ale możemy.
- Pogadamy o tym jak będziemy już u mnie, czyli jak ty zabierzesz już swoje rzeczy do mnie.
- Obiecujesz?
- Słowo - przyłożyłam rękę do piersi, w miejsce serca. 
- Też tak mogę? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On zaś kiwnął głową na moją rękę
- Luke!
- No cooo??
- Kopytko.
Chwilę później weszła nauczycielka.
- Dzieci, możecie już iść. Do zobaczenia za miesiąc.
- Do widzenia - odpowiedzieliśmy chórem i wylecieliśmy z klasy, a następnie ze szkoły.


~*~*~
No eloooo, dawno mnie nie było xD
Żarcik 😂
Szybko coś mi idzie pisanie! Aż się sama zdziwiłam.
Co sądzicie? Bardziej opisowe mają być, czy... 

I jak po świętach? Dzięki
nim rozdziały będą częściej (no chyba że mi się nie będzie chciało xD)
Co dostaliście? Ja telefon 🙂

Dobra!
Koniec tej bezsensownej notki.
Ale:
3 kom = next ❤️

13 grudnia 2015

Chapter IX

Wszyscy jeszcze spali więc postanowiłam im zrobić śniadanie. Wyjęłam książkę kucharską z półki i usiadłam na blacie. Co by tu... Może po prostu omleta? Nie mam wielkich zdolności kulinarnych więc cóż. Odłożyłam książkę na jej miejsce i zaczęłam szukać potrzebnych mi składników, takich jak jajka czy mleko.
Stałam z patelnią w ręce i miałam nakładać już wszystko na talerze, ale uniemożliwiły mi to czyjeś ręce zasłaniające mi oczy.
- Dzień dobry- wymruczał mi do ucha. Odłożyłam patelnie i odwróciłam się do niego przodem.
- Witam - lekko musnęłam jego wargi po czym wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Luke usiadł na krześle barowym w kuchni.
- Czemu gotujesz?
- Bo pomyślałam, że jak się obudzicie to będziecie głodni - wzięłam dwa talerze w ręce i zaczęłam zanosić do jadalni. Zaraz za mną podążał brązowooki z resztą talerzy.
- To może my już będziemy jeść, bo tamci zanim wstaną to wszystko wystygnie - Lukeey'owi oczy się świeciły. Głodny był. I to bardzo.
- No dobra - usiadłam na krześle, a obok mnie szatyn. W trybie natychmiastowym pochłonął swoją porcję, Jai'a, Ariany, a na końcu zaczął podjadać mi z talerza.
- Basta, bo przytyjesz! - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ma il bambino, mi limiterò a dare una mano a mangiare, perché non do consigli* - pieprzony pół Włoch!
- Tiaa, żebym cokolwiek z tego zrozumiała - mruknęłam zjadając resztkę śniadania i wstając zbierając brudne naczynia. Weszłam do kuchni gdzie włożyłam je do zmywarki. Zaczęłam wchodzić po schodach do góry, ale w połowie drogi ni stąd ni zowąd wyrósł przede mną Luke.
- A księżniczka dokąd?
- Idę wziąć prysznic i przebrać. A ty? Co masz zamiar teraz robić?
- Idę z tobą - wywróciłam oczami, wyminęłam i poszłam do siebie. Zakluczyłam za sobą drzwi i weszłam do łazienki.
Po dość długim prysznicu, owinięta w ręcznik, wyszłam do pokoju. Miałam iść do szafy, ale spostrzegłam się, że na moim łóżku leży... Luke.
- Zboczeniec! Jeszcze może mnie podglądałeś? - nic nie odpowiedział, tylko do mnie podszedł.
- Dziś wieczorem dom jest wolny, nasza dwójka postanowiła, że jadą do jakiegoś kumpla Jai'a na urodziny czy coś. I mówili coś, że wrócą nad ranem - patrzyliśmy sobie cały czas w oczy, lecz tą piękną chwilę przerwały ręce Luke'a, które próbowały zdjąć ze mnie ręcznik.
- Łapki przy sobie.

Stoję z moim chłopakiem na pomoście. Chcemy spędzić jakoś czas sami, póki nie ma tutaj reszty. Wpatrywałam się w zachód słońca. Brooksy obejmował mnie od tyłu a swoją głowę ma położoną na moim ramieniu. Szeptał mi co jakiś czas jakieś komplementy.
- Idziemy do środka? Zimno mi i jestem zmęczona- ziewłam lekko.
- Jak sobie księżniczka życzy - wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku domu.
- Po pierwsze puść mnie, a po drugie dlaczego tak do mnie mówisz?
- Nie, nie puszczę cię. A mówię tak dlatego, że jesteś moją księżniczką. Nie podoba ci się, że tak mówię?
-Po prostu to takie... dziwne. No wiesz. Nikt mnie tak nigdy nie nazywał.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Od naszych wakacji minęły prawie dwa miesiące, co oznacza, że dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego. Ubrałam się w to coś. Wczoraj była u mnie Ari i przyniosła mi te rzeczy, no były jeszcze szpilki lub baletki do wyboru. Powiedziałam, że wezmę te płaskie, ale obiecałam sobie, że i tak ubiorę trampki. Jak to ona określiła? Luke'owi aż szczena opadnie gdy cię zobaczy! Musisz to założyć. Nigdy nikt cię tu w sukience nie widział! No to i jestem... Z makijażu również zrezygnowałam. No sorki! Nigdy nie miałam i w najbliższej przyszłości nie mam zamiaru mieć tego czegoś na sobie.
Zbiegłam po schodach na dół. W kuchni siedziała Monica z Alexem. Gdy weszłam do pomieszczenia po jabłko ich oczy zwróciły się ku mnie.
- Rose i sukienka? Chyba okulary sobie kupię.
- Śmieszne Alex - mruknęłam rozglądając się po kuchni - nie ma jabłek?
- Nie, ale są inne owoce. Wracając ze szkoły zrobisz zakupy?
- Jasne, tylko pieniądze jakieś daj.
- Weź sobie tyle ile uważasz za słuszne.
- Dobra. Ja lecę. Pa - wzięłam gruszkę w rękę i ruszyłam ku przedsionkowi. Gdy ubierałam na siebie płaszcz w budynku rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał Lukeey. Pocałowaliśmy się krótko na przywitanie i ruszyliśmy do szkoły.
- Wpadłem na genialny pomysł - powiedział, kiedy ja już kończyłam owoc.
- No niby jaki Einstein'ie? - objął mnie ramieniem i kontynuował.
- Zrób taką listę co chciałabyś zrobić przed osiemnastką. No a ja jako dobry chłopak pomogę ci je zrealizować - dumnie wypiął pierś do przody. Ja wybuchnęłam śmiechem i weszłam do budynku. W środku złapał mnie za rękę i ruszyliśmy ku auli na której miał zacząć się apel rozpoczynający rok szkolny. Dziwnie się czułam ponieważ chłopaki z Jano są najpopularniejsi w szkole. Każdy chce się z nimi zadawać. Więc dzięki temu każdy się na nas patrzał. Zakryłam swoją twarz włosami. Luke pociągnął mnie w swoją stronę, bo jakiś pierwszoklasista podłożył mi nogę. Pociągnęłam mojego chłopaka w kierunku ostatniego rzędu, bo nie chciałam by cała szkoła na nas patrzyła. Wystarczyło, że już jest o nas głośno, bo co chwilę słychać Brooks i ta laska? lub Zmienia chłopaków jak skarpetki, za tydzień będzie już z innym. Nie wytrzymałam i wybiegłam z pomieszczenia. Głupio byłoby gdybym wybiegła z tamtąd podczas apelu. Wbiegłam do szkolnej toalety i zaraz zakluczyłam się w jednej z kabin. Do drzwi zaczął ktoś natarczywie walić. Od kluczyłam je. Za nimi stał Lukeey. Bez żadnych słów mnie przytulił.
- Chodźmy już. Musimy plany lekcji odebrać, a na apel nie idziemy, bo się nie opłaca.
- No to chodźmy.
- A ta w ogóle to od kiedy sukienki nosisz.
- Dziś jest pierwszy i ostatni raz - mruknęłam i wyszliśmy z toalet.

~*~*~
Tym rozdziałem chcę zakończyć ten weekend :D
Co sądzicie?
Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego aska [klik]
:D

31 października 2015

Happy Birthday Daniel!

Jak pewnie każdy z Was wie (lub nie) to nasz kochany Skip ma dziś urodziny! Tak, w Halloween <333
Te życzenia napiszę w dwóch wersjach bo w polskiej i angielskiej.
Drogi Danielu, kończysz dziś 21 lat. To nie zwalnia cię z obowiązku bycia "Baby Daniel'em". Pamiętaj, że polskie Janokianator zawsze Cię będą wspierać i kochać <3 Wróć do nas szybko :*

Dear Daniel, today you have your 21th birthdays. It does not exempt you from the obligation to be Baby Daniel. Remember, Polish Janoskianators will always support you and love <3. Come back to us quickly :*

Jakie macie najlepsze wspomnienie z Skipem? Podzielcie się nimi w komentarzach <3
~Lauren

9 października 2015

Chapter VIII

Tydzień później
- Jesteście pewni, że chcecie jeszcze zostać? - zapytał się Beau.
- Spokojnie braciszku, nie zrównamy tego domu z piachem, w końcu zostają z nami dziewczyny - Jai poklepał najstarszego z Brooks'ów po ramieniu jednocześnie pokazując na mnie i Arianę. My się cicho zaśmiałyśmy i patrzałyśmy jak auta powoli zaczynają odjeżdżać. Jeżeli nadal nie wiecie o co chodzi to już tłumaczę. Ja, Luke, Jai i Ariana postanowiliśmy, że przedłużymy sobie nasz wyjazd o tydzień. Oczywiście Bobo miał co do tego wątpliwości, ale to, że ja i szatynka zostajemy z bliźniakami go trochę uspokoiło.
Gdy tamci odjeżdżali Luke podszedł do mnie do tyłu, przytulił, a głowę położył na moim ramieniu.
- Jedziemy na zakupy, czy wysłać Jarianę? - mruknął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Niech oni jadą. Ja mam ochotę... - w połowie zdania mi przerwał.
- Na co nieco ze mną w roli głównej? - wyszczerzył się w moją stronę i zaczął śmiesznie ruszać brwiami.
- Jeżeli chodzi ci o opalanie i pływanie w jeziorze to trafiłeś w samą dychę - powiedziałam tak poważnie na ile mogłam powstrzymać swój śmiech. Jego mina w jednym momencie zrzędła. Ja się uśmiechnęłam sama do siebie i poszłam do siebie.
Przebrana w strój kąpielowy wyszłam z domu i poszłam w kierunku mini plaży, którą ostatnio znalazłam podczas spaceru z Lukeey'em. Rozłożyłam ręcznik na piasku i się położyłam. Założyłam okulary na nos i zaczęłam czekać na Brooks'a. Nie wiem kiedy zasnęłam.
- Kochanie, wstawaj. Obiad już jest - obudził mnie mój chłopak. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokoju szatyna.
- Luke, jak ja się tu znalazłaaaaam? - zapytałam jednocześnie ziewając.
- Oj kochana. Zasnęłaś na naszej plaży i żebyś się nie spaliła przyniosłem cię tutaj.

- Gramy w taką zabawę, że jeden z nas zadaje pytanie i wszyscy, nawet z pytającym odpowiadają? - siedzieliśmy całą czwórką w salonie i oglądaliśmy jakąś denną komedię, która śmieszyła tylko chłopaków.
- Dla mnie ok, a dla was? - zapytałam patrząc na chłopaków.
- Okey - powiedzieli w tym samym czasie, po czym spojrzeli na siebie krzywo. Wstałam z kolan Luke'a i poszłam do kuchni by napełnić miskę przekąskami, którą wcześniej opróżniliśmy.
Wchodząc do salonu zauważyłam, że wszyscy przenieśli się na podłogę. Każdy siedział na poduszce, podeszłam do nich i zajęłam miejsce na wyznaczonym dla mnie miejscu. Ledwo co odłożyłam naczynie bliźniacy rzucili się na nie niczym zwierzęta głodzone przez tydzień.
- To ja zaczynam! - cała podekscytowana Ariana podniosła rękę do góry - ale pamiętajcie. To co tu słyszymy zostaje między nami.
- Ok - powiedzieliśmy całą trójką.
- No to pytanie ode mnie. Z kim i jak wyglądał twój pierwszy pocałunek? - zapytała patrząc na Jai'a wyczekująco.
- Ummm... Miałem może 5-6 lat? Nie pamiętam. Mama mi mówiła, że zawsze mówiłem, że to moja narzeczona i że jak dorośniemy to weźmiemy ślub.
- Ja miałem 12 lat. Była to moja pierwsza dziewczyna. Jak mieliśmy się pocałować to ona kichnęła i ... no. Koniec randki - powiedział Lukeey, po czym wszystkich wzrok padł na mnie. Mam powiedzieć prawdę, czy skłamać?
- Ja pierwszy raz całowałam się całkiem niedawno, bo prawie dwa miesiące temu z Jai'em. Byliśmy u niego w pokoju, Luke był na swoim łóżku, ma na Jai'a. On do mnie czy nie moglibyśmy spróbować być ze sobą i on mnie wtedy pocałował. Pewnie nie wiedział i zapewne do tej pory by nie wiedział o tym - mówiłam cicho i z spuszczoną głową. Ukradkiem spojrzałam na wszystkich. JJ miał szeroko otwarte oczy i usta, z resztą tak jak każdy.
- Czyli to znaczy, że ty nigdy...- starszy z bliźniaków urwał w pół zdania.
- Nie, nigdy - mruknęłam jakby sama do siebie.
- Czyli wtedy pod sklepem... jakbym ciebie nie zobaczył to byś straciła... - kurwa! Niech oni się ode mnie odpieprzą! Ze łzami w oczach zerwałam się z miejsca i wybiegłam z domu. Zaczęłam iść w dobrze znanym mi kierunku. Dlaczego oni muszą poruszać takie trudne dla mnie tematy. Jai dobrze wiedział coby się stało, ale kurde nie mógł siedzieć cicho! Usiadłam na pomoście, a nogi podwinęłam pod samą szyję. Było już późno, więc księżyc świecił pośród gwiazd.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę - zza moich pleców usłyszałam głos mojego chłopaka. Usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego przy okazji mocząc mu koszulkę. Siedzieliśmy tak długo, że przestałam płakać. Siedzieliśmy w ciszy chyba aż do wschodu słońca. W między czasie Luke oddał mi swoją bluzę bo według niego marznęłam.

Obudziłam się w swoim pokoju, na łóżku. Rozejrzałam się uważnie. Byłam ubrana w wczorajsze ciuchy, zupełnie jak Brooks, który spał obok mnie. Odwróciłam się do niego przodem. Wyjęłam z kieszeni telefon. 15:25... Wstałam z łóżka, włączyłam aparat, zrobiłam mu zdjęcie i wstawiłam na mojego i jego Instagrama.
Haha! Mój kochany śpioch <3

~*~*~
Ja wiem, ja wiem.... Jest do bani. 
Ja wgl. się do tego nadaję???

Wybaczcie, nie jestem w nastroju...

Ugh... Moje drogie Pandy (tak wybraliście w ankiecie :D )
Powiedzcie mi co sądzicie o tym... czymś...

Tak więc...
Bay

16 września 2015

Chapter VII

Rozdział dedykowany # C I A S T E C Z K O # Brooks #  :D

Następnego dnia
Rano
Weszłam do salonu by obejrzeć jakiś film. Wszyscy wyszli nad jezioro, a ja zostałam. Po prostu nie chciałam. Położyłam się wygodnie na sofie, a następnie włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach, aż dostałam Sms-a.

Od: Numer prywatny
Czy po zobaczeniu tych zdjęć nadal będziesz uważała, że Luke jest taki święty?






Nie wiem kto to i skąd ma te zdjęcia, ale jestem temu komuś wdzięczna. Luke zostawił swój telefon więc postanowiłam sprawdzić jego wiadomości. Nie żebym była wścibska, ale chcę sprawdzić.

Od: Kiana
Hej kocie :* Kiedy się widzimy?
xoxo Kiana

Do: Kiana
Nie wiem misia, jestem ze znajomymi na wakacjach. Może uda mi się wyrwać :**

Od: Kiana
To super! Daj znać jak Ci się uda:D Kocham :*

Do: Kiana
Ja Cb też :)

Wstałam i cisnęłam jego komórką o ścianę. W efekcie rozwalił się na milion kawałeczków. Swój schowałam do kieszeni. Skierowałam się kierunku jeziora. Z oddali było widać wszystkich w wodzie. Stanęłam przy brzegu. Wszyscy na mnie spojrzeli, a Brooks podpłynął do brzegu i stanął na przeciw mnie.
- Co jest kochanie? - położył swoje ręce na mojej talii, a ja nic nie powiedziałam tylko ze łzami w oczach uderzyłam go w policzek z całej siły.
- Auć! A to za co?! - złapał się za obolałe miejsce i zaczął na mnie krzyczeć. Nie chciałam być mu dłużna.
- Za co? Jeszcze głupio się pytasz za co?! Za to, że mnie "kochasz"!- palcami zrobiłam cudzysłów - za to, że mnie kurwa zdradzasz!!!
- O czym ty do cholery mówisz?
- Czyli te zdjęcia - zaczęłam szukać ich telefonie - to zasługa photoshopa?
- Rose, daj mi to wytłumaczyć - złapał mnie za ramię, ale ja się wyrwałam i uciekłam do domu. Zamknęłam się w pokoju na klucz, by nikt mi nie przeszkadzał.
Co z niego za dupek?! Mam go dosyć! Kurde! Wszyscy wiedzieli, że chciał ze mną być, a on się z inną spotyka. To jest... dziwne.
Wytarłam łzy i otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się czy nie ma tu szatyna i po cichu zaczęłam schodzić po schodach. Idąc korytarzem usłyszałam rozmowę Luke'a z James;em. Wiem, że to nie ładnie, ale postanowiłam posłuchać, bo zaciekawiły mnie dwa słowa Rose i kocham.
- Luke, słuchaj. Wszyscy ci mówili, że masz z tym skończyć i się ustatkować. Nie masz już szesnastu lat. Jesteś dorosły.
- To nie takie proste...
- Nie takie proste? W takim razie co masz zamiar zrobić z Rose? Wykorzystać i porzucić tak jak inne? Mówiłeś, że coś do niej czujesz,a w tym samym momencie umawiasz się Kianą. I w ogóle co to są za zdjęcia?!!
- Uspokój się!! - było można z tego wywnioskować, że się nieźle wkurzył- tak czuję coś do Rose! Nie wiem co to jest. A Kiana... Kiana to zwykłe zauroczenie. Te zdjęcia to są tam z jakiegoś jej balu na który chciała bym z nią poszedł.
- Więc co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie wiem, ehh... Wiem, że muszę to wszystko wytłumaczyć dziewczynie - teraz albo nigdy Rose. Wyszłam z mojego ukrycia, a oni na mnie spojrzeli.
- Nie musisz mi nic tłumaczyć. Wszystko słyszałam.
- To ja idę do reszty, a wy to załatwcie - James wyszedł, a my zostaliśmy sami. Luke wstał i podszedł do mnie.
- Rosalie... Ja cię bardzo przepraszam. To nie miało tak być. Chciałem skończyć z "tamtym życiem", ale to nie jest takie łatwe. Wybacz mi. Nie musimy być ze sobą, możemy się chociażby przyjaźnić. Mi to wystarczy. Po prostu nie chcę życia w którym ty będziesz miała do mnie wyrzuty.
- Luke, wybaczę ci - wzięłam jego twarz w moje dłonie by na mnie spojrzał, bo cały czas gdzieś się rozgląda - ale zrób trzy rzeczy.
- Co tylko chcesz - jego wzrok zaczął wypalać we mnie dziurę.
- Po pierwsze musisz mi obiecać, że skończysz z tym wszystkim.
Przyłożył swoją dłoń do serca i zaczął mówić.
- Ja Luke Anthony Mark Brooks obiecuję ci Rosalie Emmo Green, że kończę z wszystkim co do tej pory robiłem. Jaka jest druga rzecz?
- Spędzimy jutrzejszy dzień tylko we dwoje.
- Ok, a trzecia?
- Po prostu mnie pocałuj - na jego twarz wkradł się wielki uśmiech. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a jego wylądowały na mojej talii przyciągając mnie do siebie. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który następnie przeszedł w bardziej namiętny. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie, a szatyn przyłożył swoje czoło do mojego.
- Kocham cię.

~*~*~
Happy End?

Jak myślicie? Czy Luke i Rose będą szczęśliwi? A może się coś wydarzy co
wszystko zmieni?
Pewne jest to, że trochę przyspieszę akcję. To trochę chyba
będzie aż do urodzin Rose (ale nie gwarantuję)

Zapraszam do komentowania :)

11 września 2015

JDabrowsky FanFiction!

Cześć!
Moje FF o Janku oficjalnie wystartował!!!

*Jeeeeeej*
(wyobraźcie sobie taki krzyk dzieci)

Tutaj łapcie linka:
http://jd-ff.blogspot.com

Zajrzyjcie, przeczytajcie i jakbyście mogli to skomentujcie!!!
(Nawet z anonima!!!)

Konieec, pozdrawiam
~Lauren