9 października 2015

Chapter VIII

Tydzień później
- Jesteście pewni, że chcecie jeszcze zostać? - zapytał się Beau.
- Spokojnie braciszku, nie zrównamy tego domu z piachem, w końcu zostają z nami dziewczyny - Jai poklepał najstarszego z Brooks'ów po ramieniu jednocześnie pokazując na mnie i Arianę. My się cicho zaśmiałyśmy i patrzałyśmy jak auta powoli zaczynają odjeżdżać. Jeżeli nadal nie wiecie o co chodzi to już tłumaczę. Ja, Luke, Jai i Ariana postanowiliśmy, że przedłużymy sobie nasz wyjazd o tydzień. Oczywiście Bobo miał co do tego wątpliwości, ale to, że ja i szatynka zostajemy z bliźniakami go trochę uspokoiło.
Gdy tamci odjeżdżali Luke podszedł do mnie do tyłu, przytulił, a głowę położył na moim ramieniu.
- Jedziemy na zakupy, czy wysłać Jarianę? - mruknął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Niech oni jadą. Ja mam ochotę... - w połowie zdania mi przerwał.
- Na co nieco ze mną w roli głównej? - wyszczerzył się w moją stronę i zaczął śmiesznie ruszać brwiami.
- Jeżeli chodzi ci o opalanie i pływanie w jeziorze to trafiłeś w samą dychę - powiedziałam tak poważnie na ile mogłam powstrzymać swój śmiech. Jego mina w jednym momencie zrzędła. Ja się uśmiechnęłam sama do siebie i poszłam do siebie.
Przebrana w strój kąpielowy wyszłam z domu i poszłam w kierunku mini plaży, którą ostatnio znalazłam podczas spaceru z Lukeey'em. Rozłożyłam ręcznik na piasku i się położyłam. Założyłam okulary na nos i zaczęłam czekać na Brooks'a. Nie wiem kiedy zasnęłam.
- Kochanie, wstawaj. Obiad już jest - obudził mnie mój chłopak. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokoju szatyna.
- Luke, jak ja się tu znalazłaaaaam? - zapytałam jednocześnie ziewając.
- Oj kochana. Zasnęłaś na naszej plaży i żebyś się nie spaliła przyniosłem cię tutaj.

- Gramy w taką zabawę, że jeden z nas zadaje pytanie i wszyscy, nawet z pytającym odpowiadają? - siedzieliśmy całą czwórką w salonie i oglądaliśmy jakąś denną komedię, która śmieszyła tylko chłopaków.
- Dla mnie ok, a dla was? - zapytałam patrząc na chłopaków.
- Okey - powiedzieli w tym samym czasie, po czym spojrzeli na siebie krzywo. Wstałam z kolan Luke'a i poszłam do kuchni by napełnić miskę przekąskami, którą wcześniej opróżniliśmy.
Wchodząc do salonu zauważyłam, że wszyscy przenieśli się na podłogę. Każdy siedział na poduszce, podeszłam do nich i zajęłam miejsce na wyznaczonym dla mnie miejscu. Ledwo co odłożyłam naczynie bliźniacy rzucili się na nie niczym zwierzęta głodzone przez tydzień.
- To ja zaczynam! - cała podekscytowana Ariana podniosła rękę do góry - ale pamiętajcie. To co tu słyszymy zostaje między nami.
- Ok - powiedzieliśmy całą trójką.
- No to pytanie ode mnie. Z kim i jak wyglądał twój pierwszy pocałunek? - zapytała patrząc na Jai'a wyczekująco.
- Ummm... Miałem może 5-6 lat? Nie pamiętam. Mama mi mówiła, że zawsze mówiłem, że to moja narzeczona i że jak dorośniemy to weźmiemy ślub.
- Ja miałem 12 lat. Była to moja pierwsza dziewczyna. Jak mieliśmy się pocałować to ona kichnęła i ... no. Koniec randki - powiedział Lukeey, po czym wszystkich wzrok padł na mnie. Mam powiedzieć prawdę, czy skłamać?
- Ja pierwszy raz całowałam się całkiem niedawno, bo prawie dwa miesiące temu z Jai'em. Byliśmy u niego w pokoju, Luke był na swoim łóżku, ma na Jai'a. On do mnie czy nie moglibyśmy spróbować być ze sobą i on mnie wtedy pocałował. Pewnie nie wiedział i zapewne do tej pory by nie wiedział o tym - mówiłam cicho i z spuszczoną głową. Ukradkiem spojrzałam na wszystkich. JJ miał szeroko otwarte oczy i usta, z resztą tak jak każdy.
- Czyli to znaczy, że ty nigdy...- starszy z bliźniaków urwał w pół zdania.
- Nie, nigdy - mruknęłam jakby sama do siebie.
- Czyli wtedy pod sklepem... jakbym ciebie nie zobaczył to byś straciła... - kurwa! Niech oni się ode mnie odpieprzą! Ze łzami w oczach zerwałam się z miejsca i wybiegłam z domu. Zaczęłam iść w dobrze znanym mi kierunku. Dlaczego oni muszą poruszać takie trudne dla mnie tematy. Jai dobrze wiedział coby się stało, ale kurde nie mógł siedzieć cicho! Usiadłam na pomoście, a nogi podwinęłam pod samą szyję. Było już późno, więc księżyc świecił pośród gwiazd.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę - zza moich pleców usłyszałam głos mojego chłopaka. Usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego przy okazji mocząc mu koszulkę. Siedzieliśmy tak długo, że przestałam płakać. Siedzieliśmy w ciszy chyba aż do wschodu słońca. W między czasie Luke oddał mi swoją bluzę bo według niego marznęłam.

Obudziłam się w swoim pokoju, na łóżku. Rozejrzałam się uważnie. Byłam ubrana w wczorajsze ciuchy, zupełnie jak Brooks, który spał obok mnie. Odwróciłam się do niego przodem. Wyjęłam z kieszeni telefon. 15:25... Wstałam z łóżka, włączyłam aparat, zrobiłam mu zdjęcie i wstawiłam na mojego i jego Instagrama.
Haha! Mój kochany śpioch <3

~*~*~
Ja wiem, ja wiem.... Jest do bani. 
Ja wgl. się do tego nadaję???

Wybaczcie, nie jestem w nastroju...

Ugh... Moje drogie Pandy (tak wybraliście w ankiecie :D )
Powiedzcie mi co sądzicie o tym... czymś...

Tak więc...
Bay

7 komentarzy:

  1. Moja kochana!
    Zaczęłam czytać twojego bloga!
    Moja mycha!
    Jesteś moja mycha!
    Pamiętaj!
    Będę tu wchodziła!
    Rozdział cudny!
    Piszesz lepiej od mnie!
    Pozdrawiam
    Twój Loczek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny super rozdział!
    Pisz dalej! Jesteś świetna <3
    Weny na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto XD naczekałam się, ale było warto <33
    Rozdział cudny ! *.*
    Czytałam go z 7 razu i nadal będę go czytać <3
    Pisz dalej XD bo inaczej znajdę cię i zobaczysz ;333
    Pianie nie jest łatwe dlatego życzę dużo weny ! Żebyś tych pomysłów miała aż za dużo ! XDD
    Pzdr ;*
    I CZEKAM NA NEXTA XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysłów mam dużo, ale nie wiem jak wkleić je do opowiadania xDDD
      Dziękuję i również życzę weny <3

      Usuń
  4. Przyszłam z tygodniowym opóźnieniem!!!!!!
    Nie gniewasz się?
    Rozdział cuuuuuuuudooooooowny!
    Piszesz zarąbiste rozdziały tato!!!!
    Czekam na next'a!!!!
    Twoja syn xDDDDD

    OdpowiedzUsuń

Dla Ciebie to tylko chwila,
Dla mnie motywacja do dalszego pisania.