13 grudnia 2015

Chapter IX

Wszyscy jeszcze spali więc postanowiłam im zrobić śniadanie. Wyjęłam książkę kucharską z półki i usiadłam na blacie. Co by tu... Może po prostu omleta? Nie mam wielkich zdolności kulinarnych więc cóż. Odłożyłam książkę na jej miejsce i zaczęłam szukać potrzebnych mi składników, takich jak jajka czy mleko.
Stałam z patelnią w ręce i miałam nakładać już wszystko na talerze, ale uniemożliwiły mi to czyjeś ręce zasłaniające mi oczy.
- Dzień dobry- wymruczał mi do ucha. Odłożyłam patelnie i odwróciłam się do niego przodem.
- Witam - lekko musnęłam jego wargi po czym wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Luke usiadł na krześle barowym w kuchni.
- Czemu gotujesz?
- Bo pomyślałam, że jak się obudzicie to będziecie głodni - wzięłam dwa talerze w ręce i zaczęłam zanosić do jadalni. Zaraz za mną podążał brązowooki z resztą talerzy.
- To może my już będziemy jeść, bo tamci zanim wstaną to wszystko wystygnie - Lukeey'owi oczy się świeciły. Głodny był. I to bardzo.
- No dobra - usiadłam na krześle, a obok mnie szatyn. W trybie natychmiastowym pochłonął swoją porcję, Jai'a, Ariany, a na końcu zaczął podjadać mi z talerza.
- Basta, bo przytyjesz! - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ma il bambino, mi limiterò a dare una mano a mangiare, perché non do consigli* - pieprzony pół Włoch!
- Tiaa, żebym cokolwiek z tego zrozumiała - mruknęłam zjadając resztkę śniadania i wstając zbierając brudne naczynia. Weszłam do kuchni gdzie włożyłam je do zmywarki. Zaczęłam wchodzić po schodach do góry, ale w połowie drogi ni stąd ni zowąd wyrósł przede mną Luke.
- A księżniczka dokąd?
- Idę wziąć prysznic i przebrać. A ty? Co masz zamiar teraz robić?
- Idę z tobą - wywróciłam oczami, wyminęłam i poszłam do siebie. Zakluczyłam za sobą drzwi i weszłam do łazienki.
Po dość długim prysznicu, owinięta w ręcznik, wyszłam do pokoju. Miałam iść do szafy, ale spostrzegłam się, że na moim łóżku leży... Luke.
- Zboczeniec! Jeszcze może mnie podglądałeś? - nic nie odpowiedział, tylko do mnie podszedł.
- Dziś wieczorem dom jest wolny, nasza dwójka postanowiła, że jadą do jakiegoś kumpla Jai'a na urodziny czy coś. I mówili coś, że wrócą nad ranem - patrzyliśmy sobie cały czas w oczy, lecz tą piękną chwilę przerwały ręce Luke'a, które próbowały zdjąć ze mnie ręcznik.
- Łapki przy sobie.

Stoję z moim chłopakiem na pomoście. Chcemy spędzić jakoś czas sami, póki nie ma tutaj reszty. Wpatrywałam się w zachód słońca. Brooksy obejmował mnie od tyłu a swoją głowę ma położoną na moim ramieniu. Szeptał mi co jakiś czas jakieś komplementy.
- Idziemy do środka? Zimno mi i jestem zmęczona- ziewłam lekko.
- Jak sobie księżniczka życzy - wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku domu.
- Po pierwsze puść mnie, a po drugie dlaczego tak do mnie mówisz?
- Nie, nie puszczę cię. A mówię tak dlatego, że jesteś moją księżniczką. Nie podoba ci się, że tak mówię?
-Po prostu to takie... dziwne. No wiesz. Nikt mnie tak nigdy nie nazywał.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Od naszych wakacji minęły prawie dwa miesiące, co oznacza, że dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego. Ubrałam się w to coś. Wczoraj była u mnie Ari i przyniosła mi te rzeczy, no były jeszcze szpilki lub baletki do wyboru. Powiedziałam, że wezmę te płaskie, ale obiecałam sobie, że i tak ubiorę trampki. Jak to ona określiła? Luke'owi aż szczena opadnie gdy cię zobaczy! Musisz to założyć. Nigdy nikt cię tu w sukience nie widział! No to i jestem... Z makijażu również zrezygnowałam. No sorki! Nigdy nie miałam i w najbliższej przyszłości nie mam zamiaru mieć tego czegoś na sobie.
Zbiegłam po schodach na dół. W kuchni siedziała Monica z Alexem. Gdy weszłam do pomieszczenia po jabłko ich oczy zwróciły się ku mnie.
- Rose i sukienka? Chyba okulary sobie kupię.
- Śmieszne Alex - mruknęłam rozglądając się po kuchni - nie ma jabłek?
- Nie, ale są inne owoce. Wracając ze szkoły zrobisz zakupy?
- Jasne, tylko pieniądze jakieś daj.
- Weź sobie tyle ile uważasz za słuszne.
- Dobra. Ja lecę. Pa - wzięłam gruszkę w rękę i ruszyłam ku przedsionkowi. Gdy ubierałam na siebie płaszcz w budynku rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał Lukeey. Pocałowaliśmy się krótko na przywitanie i ruszyliśmy do szkoły.
- Wpadłem na genialny pomysł - powiedział, kiedy ja już kończyłam owoc.
- No niby jaki Einstein'ie? - objął mnie ramieniem i kontynuował.
- Zrób taką listę co chciałabyś zrobić przed osiemnastką. No a ja jako dobry chłopak pomogę ci je zrealizować - dumnie wypiął pierś do przody. Ja wybuchnęłam śmiechem i weszłam do budynku. W środku złapał mnie za rękę i ruszyliśmy ku auli na której miał zacząć się apel rozpoczynający rok szkolny. Dziwnie się czułam ponieważ chłopaki z Jano są najpopularniejsi w szkole. Każdy chce się z nimi zadawać. Więc dzięki temu każdy się na nas patrzał. Zakryłam swoją twarz włosami. Luke pociągnął mnie w swoją stronę, bo jakiś pierwszoklasista podłożył mi nogę. Pociągnęłam mojego chłopaka w kierunku ostatniego rzędu, bo nie chciałam by cała szkoła na nas patrzyła. Wystarczyło, że już jest o nas głośno, bo co chwilę słychać Brooks i ta laska? lub Zmienia chłopaków jak skarpetki, za tydzień będzie już z innym. Nie wytrzymałam i wybiegłam z pomieszczenia. Głupio byłoby gdybym wybiegła z tamtąd podczas apelu. Wbiegłam do szkolnej toalety i zaraz zakluczyłam się w jednej z kabin. Do drzwi zaczął ktoś natarczywie walić. Od kluczyłam je. Za nimi stał Lukeey. Bez żadnych słów mnie przytulił.
- Chodźmy już. Musimy plany lekcji odebrać, a na apel nie idziemy, bo się nie opłaca.
- No to chodźmy.
- A ta w ogóle to od kiedy sukienki nosisz.
- Dziś jest pierwszy i ostatni raz - mruknęłam i wyszliśmy z toalet.

~*~*~
Tym rozdziałem chcę zakończyć ten weekend :D
Co sądzicie?
Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego aska [klik]
:D

2 komentarze:

  1. O BOŻE O BOŻE <3

    POWIEM CI XD że dzieki temu rozdziałowi mam pomysł na kolejny <333
    awww ♥ dziękuje i ci też życzę weny XD

    ps. ROZDZIAŁ BOSKI <3
    ps2. rozdział u mnie ;*
    ps3. KIEDY KOLEJNY? XD

    PA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę doczekać się następnego! Świetny, kochana <3
    Życzę weny! Do napisania! :D

    OdpowiedzUsuń

Dla Ciebie to tylko chwila,
Dla mnie motywacja do dalszego pisania.