27 grudnia 2015

Chapter X

Wstałam o 6:30. Leniwie się przeciągnęłam i powoli zaczęłam się szykować. Wybrałam czarne rurki i biały T-shirt z nadrukami.
Gotowa poszłam do kuchni. Zaczęłam robić sobie śniadanie, czyli płatki kukurydziane z ciepłym mlekiem. Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zlewu. Wzięłam jogurt i schowałam go do torby. 
- Rose... Musimy porozmawiać - za swoimi plecami usłyszałam głos Monici.
- O czym?
- Ja i Alex niestety musimy wyjechać do Europy na 2 miesiące. Na twoje urodziny wrócimy.
- Fajnie - mruknęłam i wyszłam z domu. Spojrzałam na zegarek. 7:00... Może pójdę Luke'a obudzić, bo on wstaje chwile przed wyjściem po mnie do szkoły. Stanęłam przed drzwiami. Wyjęłam telefon i wybrałam nr. do Jai'a. Wiem, że wstaje bardzo wcześnie więc odebrał po trzech sygnałach.
- Halo?
- Weź mi otwórz JJ.
- Już lecę.
Chwilę później drzwi się otworzyły. Chłopak miał na sobie szare dresy i zieloną koszulkę, na ramieniu miał ręcznik kuchenny. Weszłam do środka i się z nim przywitałam.
- Idę po wiadro - ten facet normalnie czyta mi w myślach! Weszłam po schodach do góry i skierowałam się do pokoju bliźniaków. Lukeey spał przodem do ściany. Miał przykryta głowę kocem. Obok mnie pojawił się najmłodszy z braci. Trzymał wiadro z wodą. Zamoczyłam w niej palec. Zimna...
- Mam pomysł, poczekaj. 
Najciszej jak umiem weszłam na łóżko. Położyłam się koło niego.
- Misiek, wstawaj - mruczałam lekko go szturchając. Ten nie reagował. Zeskoczyłam na dół.
- Dajesz Jai.
- Oj będzie się działo...
Stanął kilka milimetrów przed łóżkiem i wylał całą zawartość wiadra na brązowookiego. Ten powoli się podniósł i mówię wam, gdyby wzrok zabijał to Jaidon leżałby martwy. Ten zaś w popłochu wyleciał z pokoju i było tylko słychać jak zleciał z hukiem po schodach, potem tylko trzask drzwi. Ja z Luke'iem wyszliśmy na korytarz. Pani Gina i Beau pomagali zanieść obolałego chłopaka do, jak mniemam auta.
- Dzieci, wy idźcie do szkoły a my zawieziemy go do szpitala. Coś z ręką i nogą.
I wyszli. Jai to taka ciapa...
- Ty idź się ubrać, a ja zrobię ci śniadanie, okey?
- Już lecę.
Poszłam do kuchni gdzie wyjęłam z lodówki ogórki, pomidory, jakieś szynki i serki. Z szafki wyjęłam pieczywo i zaczęłam szykować kanapki.

- Idziemy? - mój chłopak złapał mnie za rękę. Pokiwałam głową i ruszyliśmy. 
- Luke...
- Tak kochanie?
- Bo Alex i Monica wyjechali na 2 miesiące do Europy i czy nie chciałbyś na ten okres u mnie zamieszkał?
- Nie ma problemu, dla ciebie wszystko mi amore.
- Luuukee...
- Co??
- Przestań tak mówić! Wiesz że nic nie rozumiem. 
- Oj dobra dobra, chodź.
Z racji iż byliśmy już na miejscu musieliśmy iść na aulę, gdzie odbywał się apel roboczy. Wraz z Lukeey'em zajeliśmy miejsca pod oknem. Chwilę potem obok nas usiadł Jai z Ari. Na środek wyszedł dyrektor i zaczął swoje przemówienie:
- Moi drodzy uczniowie. Pewnie dla was to dobre wieści, ale wiem również że coniektórym może się to niespodobać. Przez najbliższy miesiąc nie będziecie chodzić do szkoły. Nasza szkoła potrzebuje gruntownych remontów. Termin powrotu pojawi się na oficjalnym fanfage'u szkoły na Facebook'u. Mo, to wszystko. Wraz z wychowawcami idźcie do klas. Dzisiaj już lekcji nie będzie - apel się zakończył, a my wraz z panią Roger poszliśmy do jej klasy - klasy historycznej. Usiadłam z moim chłopakiem w ostatniej ławce.
- Przez tą godzinę macie wolne, róbcie co chcecie, ja muszę iść do dyrektora.
I wyszła. Odwróciłam swój wzrok na szatyna, który szczerzył się jak głupi do sera.
- Umm... Co ci jest? 
- Nic, co robimy po tej lekcji? No po tym jak wyjdziemy z tąd.
- Nie wiem,  a co chcesz robić? - ten zaczął śmiesznie ruszać brwiami - zbok!
- Nie zbok tylko facet. Jak każdy mam jakieś potrzeby, no nie?
- Lukeey, czy musimy o takich rzeczach hadać właśnie w szkole?
- Nie, ale możemy.
- Pogadamy o tym jak będziemy już u mnie, czyli jak ty zabierzesz już swoje rzeczy do mnie.
- Obiecujesz?
- Słowo - przyłożyłam rękę do piersi, w miejsce serca. 
- Też tak mogę? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On zaś kiwnął głową na moją rękę
- Luke!
- No cooo??
- Kopytko.
Chwilę później weszła nauczycielka.
- Dzieci, możecie już iść. Do zobaczenia za miesiąc.
- Do widzenia - odpowiedzieliśmy chórem i wylecieliśmy z klasy, a następnie ze szkoły.


~*~*~
No eloooo, dawno mnie nie było xD
Żarcik 😂
Szybko coś mi idzie pisanie! Aż się sama zdziwiłam.
Co sądzicie? Bardziej opisowe mają być, czy... 

I jak po świętach? Dzięki
nim rozdziały będą częściej (no chyba że mi się nie będzie chciało xD)
Co dostaliście? Ja telefon 🙂

Dobra!
Koniec tej bezsensownej notki.
Ale:
3 kom = next ❤️

13 grudnia 2015

Chapter IX

Wszyscy jeszcze spali więc postanowiłam im zrobić śniadanie. Wyjęłam książkę kucharską z półki i usiadłam na blacie. Co by tu... Może po prostu omleta? Nie mam wielkich zdolności kulinarnych więc cóż. Odłożyłam książkę na jej miejsce i zaczęłam szukać potrzebnych mi składników, takich jak jajka czy mleko.
Stałam z patelnią w ręce i miałam nakładać już wszystko na talerze, ale uniemożliwiły mi to czyjeś ręce zasłaniające mi oczy.
- Dzień dobry- wymruczał mi do ucha. Odłożyłam patelnie i odwróciłam się do niego przodem.
- Witam - lekko musnęłam jego wargi po czym wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Luke usiadł na krześle barowym w kuchni.
- Czemu gotujesz?
- Bo pomyślałam, że jak się obudzicie to będziecie głodni - wzięłam dwa talerze w ręce i zaczęłam zanosić do jadalni. Zaraz za mną podążał brązowooki z resztą talerzy.
- To może my już będziemy jeść, bo tamci zanim wstaną to wszystko wystygnie - Lukeey'owi oczy się świeciły. Głodny był. I to bardzo.
- No dobra - usiadłam na krześle, a obok mnie szatyn. W trybie natychmiastowym pochłonął swoją porcję, Jai'a, Ariany, a na końcu zaczął podjadać mi z talerza.
- Basta, bo przytyjesz! - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ma il bambino, mi limiterò a dare una mano a mangiare, perché non do consigli* - pieprzony pół Włoch!
- Tiaa, żebym cokolwiek z tego zrozumiała - mruknęłam zjadając resztkę śniadania i wstając zbierając brudne naczynia. Weszłam do kuchni gdzie włożyłam je do zmywarki. Zaczęłam wchodzić po schodach do góry, ale w połowie drogi ni stąd ni zowąd wyrósł przede mną Luke.
- A księżniczka dokąd?
- Idę wziąć prysznic i przebrać. A ty? Co masz zamiar teraz robić?
- Idę z tobą - wywróciłam oczami, wyminęłam i poszłam do siebie. Zakluczyłam za sobą drzwi i weszłam do łazienki.
Po dość długim prysznicu, owinięta w ręcznik, wyszłam do pokoju. Miałam iść do szafy, ale spostrzegłam się, że na moim łóżku leży... Luke.
- Zboczeniec! Jeszcze może mnie podglądałeś? - nic nie odpowiedział, tylko do mnie podszedł.
- Dziś wieczorem dom jest wolny, nasza dwójka postanowiła, że jadą do jakiegoś kumpla Jai'a na urodziny czy coś. I mówili coś, że wrócą nad ranem - patrzyliśmy sobie cały czas w oczy, lecz tą piękną chwilę przerwały ręce Luke'a, które próbowały zdjąć ze mnie ręcznik.
- Łapki przy sobie.

Stoję z moim chłopakiem na pomoście. Chcemy spędzić jakoś czas sami, póki nie ma tutaj reszty. Wpatrywałam się w zachód słońca. Brooksy obejmował mnie od tyłu a swoją głowę ma położoną na moim ramieniu. Szeptał mi co jakiś czas jakieś komplementy.
- Idziemy do środka? Zimno mi i jestem zmęczona- ziewłam lekko.
- Jak sobie księżniczka życzy - wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku domu.
- Po pierwsze puść mnie, a po drugie dlaczego tak do mnie mówisz?
- Nie, nie puszczę cię. A mówię tak dlatego, że jesteś moją księżniczką. Nie podoba ci się, że tak mówię?
-Po prostu to takie... dziwne. No wiesz. Nikt mnie tak nigdy nie nazywał.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Od naszych wakacji minęły prawie dwa miesiące, co oznacza, że dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego. Ubrałam się w to coś. Wczoraj była u mnie Ari i przyniosła mi te rzeczy, no były jeszcze szpilki lub baletki do wyboru. Powiedziałam, że wezmę te płaskie, ale obiecałam sobie, że i tak ubiorę trampki. Jak to ona określiła? Luke'owi aż szczena opadnie gdy cię zobaczy! Musisz to założyć. Nigdy nikt cię tu w sukience nie widział! No to i jestem... Z makijażu również zrezygnowałam. No sorki! Nigdy nie miałam i w najbliższej przyszłości nie mam zamiaru mieć tego czegoś na sobie.
Zbiegłam po schodach na dół. W kuchni siedziała Monica z Alexem. Gdy weszłam do pomieszczenia po jabłko ich oczy zwróciły się ku mnie.
- Rose i sukienka? Chyba okulary sobie kupię.
- Śmieszne Alex - mruknęłam rozglądając się po kuchni - nie ma jabłek?
- Nie, ale są inne owoce. Wracając ze szkoły zrobisz zakupy?
- Jasne, tylko pieniądze jakieś daj.
- Weź sobie tyle ile uważasz za słuszne.
- Dobra. Ja lecę. Pa - wzięłam gruszkę w rękę i ruszyłam ku przedsionkowi. Gdy ubierałam na siebie płaszcz w budynku rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał Lukeey. Pocałowaliśmy się krótko na przywitanie i ruszyliśmy do szkoły.
- Wpadłem na genialny pomysł - powiedział, kiedy ja już kończyłam owoc.
- No niby jaki Einstein'ie? - objął mnie ramieniem i kontynuował.
- Zrób taką listę co chciałabyś zrobić przed osiemnastką. No a ja jako dobry chłopak pomogę ci je zrealizować - dumnie wypiął pierś do przody. Ja wybuchnęłam śmiechem i weszłam do budynku. W środku złapał mnie za rękę i ruszyliśmy ku auli na której miał zacząć się apel rozpoczynający rok szkolny. Dziwnie się czułam ponieważ chłopaki z Jano są najpopularniejsi w szkole. Każdy chce się z nimi zadawać. Więc dzięki temu każdy się na nas patrzał. Zakryłam swoją twarz włosami. Luke pociągnął mnie w swoją stronę, bo jakiś pierwszoklasista podłożył mi nogę. Pociągnęłam mojego chłopaka w kierunku ostatniego rzędu, bo nie chciałam by cała szkoła na nas patrzyła. Wystarczyło, że już jest o nas głośno, bo co chwilę słychać Brooks i ta laska? lub Zmienia chłopaków jak skarpetki, za tydzień będzie już z innym. Nie wytrzymałam i wybiegłam z pomieszczenia. Głupio byłoby gdybym wybiegła z tamtąd podczas apelu. Wbiegłam do szkolnej toalety i zaraz zakluczyłam się w jednej z kabin. Do drzwi zaczął ktoś natarczywie walić. Od kluczyłam je. Za nimi stał Lukeey. Bez żadnych słów mnie przytulił.
- Chodźmy już. Musimy plany lekcji odebrać, a na apel nie idziemy, bo się nie opłaca.
- No to chodźmy.
- A ta w ogóle to od kiedy sukienki nosisz.
- Dziś jest pierwszy i ostatni raz - mruknęłam i wyszliśmy z toalet.

~*~*~
Tym rozdziałem chcę zakończyć ten weekend :D
Co sądzicie?
Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego aska [klik]
:D