8 stycznia 2016

Chapter XI

- Mam dość!! Zostaw mnie w spokoju! - wybiegłam przed klub i usiadłam się na schodach. Pewnie zastanawiacie się co się dzieje. Otóż tłumaczę. Od kiedy mamy przerwę od szkoły (czyli prawie tydzień) chodzimy na imprezy. W sumie to Luke chodzi się bawić a ja robię za opiekunkę. Czemu się na to zgodziłam? Chyba dlatego, że on przed tym jak byliśmy razem był po prostu imprezowiczem i pomyślałam że mu tego brakuje. Ale sprawy zabrnęły za daleko. Zaczął ćpać, tak ćpać! Ale to jeszcze nic. Jakby zapominał że chodzę tam z nim. Podrywa inne lafiryndy. Teraz wyszłam z kolejnego klubu, który dzisiaj odwiedziliśmy. Serdecznie mam dość. Luke przesadził. Powiedziałam mu że mam na dzisiaj dosyć i że chcę już wracać. Ten mi zaś odpowiedział że mogę sobie iść a on sobie towarzystwo znajdzie. Zdenerwowana wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam do Jai'a by mnie odebrał, ale i tak musiałam na niego czekać. No to poszłam do łazienki. A to co tam zobaczyłam... Luke, mój Luke obściskiwał się z jakąś wytapetowaną blondyną. Zaczęłam na niego krzyczeć i wreście znalazłam się tu.
Wytarłam mokre policzki, bo zauważyłam auto młodszego z bliźniaków. Weszłam do niego i oparłam swoją głowę o oparcie.
- Co jest? - ciszę przerwał szatyn. Tylko że jego głos był taki inny... Jakby chwilę temu płakał. Spojrzałam na niego. Oczy czerwone, podkrążone.
- A co ma być? Mam po prostu dość życia. Co byś zrobił gdybyś zobaczył kogoś kogo kochasz całującego się z Bóg wie kim? - zacisnął szczenkę i nagle zjechał na pobocze. Głowę oparł o kierownice a ręce jeszcze mocniej na niej zacisnął. Cicho szlochał.
- Jai? - spojrzał na mnie i się do mnie przytulił. Teraz moczył mi koszulkę ale nie przeszkadzało mi to. Traktujemy się jak rodzeństwo.
- Ariana, ona... i Nathan.
- Nie musisz nic już mówić. Możesz jechać, czy ja mam prowadzić?
- A umiesz? - przetarł oczy.
- Umiem, tylko że nie mam prawa jazdy.
- To będę prowadził cię po takich drogach, gdzie nigdy policja nie stoi, ok?
- No spoko.

Dojechaliśmy pod mój dom.
- Może zostaniesz? Nie chcę być teraz sama, zwłaszcza iż Luke ma tu wrócić.
- Okey, to zostanę - wysiedliśmy z auta i weszliśmy do budynku - to co będziemy robić?
- Hmm... Możemy jakiś film obejrzeć.
- No to ja czegoś poszukam, a ty zrób popcorn czy coś.
Wreście jakoś ciekawiej spędzę ten wieczór. Nie na imprezach jako niańka, tylko na seansie filmowym z przyjacielem. 

Oglądając komedię usłyszałam trzaskanie drzwiami. Wiedziałam kto przyszedł. Do salonu wszedł on - Luke.
- Co tu się odpierdala?! - krzyknął patrząc na mnie i Jai'a siedzących na podłodze, jedzących lody i przykrytych kocami.
- Nic, oglądamy filmy - powiedział mój towarzysz, który najwyraźniej zobaczył w jakim stanie jestem. Oczy zaszły mi łzami, próbowałam nie wybuchnąć płaczem.
- Dziwne, że akurat ty i MOJA dziewczyna - specjalnie podkreślił słowo moja.
- Chyba była - mruknęłam patrząc na przed siebie. Nie chciałam na niego patrzeć, ale i tak czułam jego wzrok ba sobie.
- Jak to była?!? Kurwa jak?!?
- Normalnie, mogłeś nie lizać się z tą laską w kiblu!
- Jaką laską?! 
- Czyżby te twoje narkotyki skutkowały zanikami pamięci? Brawo! A teraz zabieraj swoje manatki i wracaj do siebie do domu.
Wyszłam z pomieszczenia i usiadłam się u siebie w pokoju na podłodze opierając się o drzwi uprzednio je zamykając. Mogłam się nie zgadzać na wychodzenie na te imprezy, mogłam nie zgadzać się na zostanie jego dziewczyną, mogłam nawet z nim nie jechać na ten biwak, mogłam wcale nie przyjeżdżać do Melbourne!

••••
Witam państwa bardzo serdecznie, tutaj Lauren.
Powracam z kolejnym rozdziałem ❤️
Co sądzicie, czy Rose wybaczy Luke'owi, czy on będzie ją wogóle próbował przeprosić? A jeżeli tak to w jaki sposób?
Tego wszystkiego dowiecie się już niebawem :)

A tak bdw to strasznie spadła "oglądalnoś" rozdziałów. Coraz mniej osób to czyta, komentuje.
Jeżeli doszedłeś/aś do tego momentu to napis w komentarzu, nwm... Kokosowy bananowiec xD
Wtedy będę wiedziała kto czyta notatki pod rozdziałami i czy opłaca się je pisać ;3
Dobranoc